Złość jest uczuciem dobrze znanym każdemu człowiekowi. Jest jedną z podstawowych emocji – o różnym natężeniu jak i przyjmującej przeróżne formy. Już od okresu niemowlęcego uczymy się jej w sytuacjach, gdy nie są zaspokojone nasze potrzeby fizjologiczne wtedy, kiedy tego oczekujemy. Następnie jako dzieci używamy złości do zdobycia tego, czego chcemy – upragnionej zabawki, cukierka czy założenia konkretnie tej, a nie innej bluzeczki do przedszkola. W okresie dojrzewania mówimy o buncie nastoletnim, a w dorosłości…
No właśnie, co z okresem kiedy jesteśmy już dojrzałymi ludźmi? Czym jest owa złość, która w nas drzemie i co potrafi nam zrobić?
Jaka jest?
Obserwując swoich bliskich, przyjaciół, znajomych jak i nieznajomych wysnułam wniosek, iż umiemy rozpoznać i określić złość, jednak na tym etapie kończy się nasz kontakt z tym uczuciem. Kiedy jesteśmy źli z jakiegoś konkretnego powodu (może to być dana osoba, sytuacja, rzecz), rodzi się w nas dyskomfort psychiczny i fizyczny. Przyspiesza rytm serca, wzrasta ciśnienie tętnicze oraz poziom testosteronu, jednocześnie spada poziomu kortyzolu (hormonu stresu), a nasza lewa półkula mózgu staje się dużo aktywniejsza.
Psychologicznie boimy się swojej lewej półkuli mózgu – jest kojarzona z czymś nieprzyjemnym i bywa groźna, nierzadko powodująca uczucie wstydu. Wiąże się ona przede wszystkim z przekroczeniem naszych granic. Tłamsimy obserwacje tych granic jak i tego co leży pod nimi – nawet nie staramy się ich analizować. Podkręca to wszechobecna kultura, w której w zależności od naszej płci, w różny sposób jesteśmy chowani i uczeni obchodzenia się z nią. ‘Złość piękności szkodzi’ jest jednym ze zdań, które małe dziewczynki usłyszą przynajmniej raz w życiu. Agresywni chłopcy bijący innych chłopców to oznaka męskości – nie jest ono niewłaściwym społecznie przyzwoleniem na agresje. Warto zaznaczyć, że złość nie jest agresją i w tym przypadku nie wolno stawiać znaku równości między agresją i złością.
Czym się kryje?
Uważam złość za podchwytliwą, sprytną i waleczną. Ma zdolność do przykrywania innych uczuć w wyjątkowy sposób. Gdy złość jest w nas głęboko wbudowana, bo np. złościmy się na kogoś, kto już nie widnieje w naszym życiu (często podświadomie), ulokowana jest ona w konkretnym miejscu w głowie, gdzie czeka na sygnał by móc się ujawnić. Nie przyglądając się temu dajemy jej pełne pole do popisu. Nie potrzeba wiele, ponieważ złość jest agresywna. Złościmy się, po chwili o tym zapominamy, a ona czeka na ponowną możliwość pokazu. Tworzymy w tej sytuacji błędne koło.
Gdyby nabrać odwagi i siły, stanąć bliżej i pobyć w tej złości, mogłoby się okazać, że za nią kryje się o wiele więcej. Nierzadko jest to lęk, strach, krzywda, ból, tkliwość, delikatność, wrażliwość. Większość negatywnych emocji jakich jak smutek, wściekłość, konflikt czy niechęć, są różnymi formami, jakie przybiera złość. Każda z nich potrafi niezauważalnie przykryć się nią, niczym dziecko kołdrą w zimowy przedszkolny poranek, bo jest łatwiejsza do zniesienia i nierzadko – bardziej nam znana.
W psychologii, ale i w życiu widnieje dużo przykładów tego zjawiska. Osoba ze złamanym sercem, odrzucona, przechodzi przez etap złości, która opadając ujawni lęk przed samotnością. Partner złoszczący się na partnerkę, słysząc pytanie o dzisiejsze samopoczucie, z powodu uczucia zmęczenia psychicznego po całym dniu pracy w korporacji z fatalnym szefem nad głową. Partnerka złoszcząca się na partnera proponującego wakacje na łódce, bo jak była mała doświadczyła podtopienia w rzece i boi się wody. Piękna kobieta łamiąca serca każdemu mężczyźnie z nienawiści do nich, którą spowodowało ciągłe odrzucenie przez ojca. Przykładów jak te można by wypisać na cala stronę, a nawet więcej. Często przypisujemy złość danej osobie, sytuacji etc., gdzie realnie jest to o czymś zupełnie innym, o czymś należącym do nas – do tego, co zafundował nam kiedyś świat.
Gdy trzymamy złość w sobie uzewnętrznia się ona na wiele sposób. Możemy spotkać człowieka, którego wszyscy i wszystko będzie złościć, niektórzy kierują swoja złość w głąb siebie, pogrążając się w depresji. Jeszcze inni uzewnętrzają ją na innych wyżywając się. Ona nigdy po prostu sobie nie istnieje. Musi gdzieś mieć swoje ujście. Buchnięciem krzykiem na partnera czy szarpaniem psa, na spacerze, który niewinnie chce iść w drugą stronę. Dobrze jest oddawać swoją złość nie adresując jej do nikogo. Pójść na siłowanie, pobiegać, napisać dziesięć stron w pamiętniku brzydkim pismem. Znaleźć jej bezpieczne ujście. Zrozumienie faktu, iż złość nie zawsze związana jest z naszym pretekstem do złości (o danej sytuacji czy osobie) jest dużym krokiem samorozwojowym. Tak jak rozpoznawanie własnych granic, które naruszane nas złoszczą. Obu tym rzeczom należy się uważnie przyjrzeć traktując je z pełną łagodnością i dobrocią. Marta Niedźwiecka, autorka podcastu „O zmierzchu”, która o złości wie i mówi wiele, zawsze powtarza, że ją trzeba pokochać. Odłożyć strach i wstyd przed nią i się w nią wtulić.
Bywa tak, że jest to za delikatne i za trudne by samotnie się tym zająć i potrzebna jest pomoc psychoterapeuty, gdzie w bezpiecznych warunkach można się wszystkiemu przyjrzeć. Rozprawienie się z własna złością przynosi niesamowite uczucie ulgi. Możliwość zdjęcia z klatki piersiowej ciężkich kamieni i nabranie długiego pełnego oddechu do własnej psychiki, która uwielbia się czuć lekko. To gwarancja świadomej drogi przez życie, którą polecam każdemu człowiekowi.